Małgorzata Bilska
– To nie była apostazja, lecz zerwanie jedności z Kościołem rzymskokatolickim – mówi nam w wywiadzie bp Andrzej Siemieniewski, komentując głośną sprawę odejścia ks. Jarosława Cieleckiego do innej wspólnoty religijnej. „Ufamy, że członkowie Domów Modlitwy św. Szarbela pozostaną w jedności z Kościołem katolickim” – napisali niedawno w komunikacie członkowie Komisji Nauki Wiary Konferencji Episkopatu Polski.
Z bp. Andrzejem Siemieniewskim, biskupem pomocniczym archidiecezji wrocławskiej, profesorem teologii duchowości, prezydentem Maronickiej Fundacji Misyjnej, rozmawia Małgorzata Bilska.
Małgorzata Bilska: W komunikacie Komisji Nauki Wiary KEP z 6 lipca czytamy, że ks. Jarosław Cielecki „dokonał aktu apostazji, porzucając Kościół rzymskokatolicki i przystępując do wspólnoty religijnej, która nie utrzymuje jedności z papieżem. Z tego powodu nie może on nadal sprawować duchowej opieki nad wiernymi Kościoła rzymskokatolickiego”. Co to oznacza dla grup modlitewnych św. Szarbela animowanych przez ks. Cieleckiego?
Bp Andrzej Siemieniewski: Każde odejście duszpasterza od jedności z Kościołem rzymskokatolickim jest bolesne. Bardzo ważnym znakiem wiary jest przecież jedność. Pan Jezus modlił się o jedność swoich uczniów.
Ale nie jest to sprawa, która może przekreślić kult św. Szarbela. Każdy duszpasterz trochę przypomina palec wskazujący na Pana Jezusa – dopóki wskazuje na Niego, kierujemy się tym drogowskazem. Kiedy wskazuje na drogi przeciwne jedności, wtedy szukamy innego drogowskazu… Sprawa nie powinna więc zaważyć na naszym zapale do kultu św. Szarbela.
W reakcji na komunikat Komisji ukazał się komunikat sygnowany przez „pierwszego biskupa” Katolickiego Kościoła Narodowego w Polsce, według którego nie była to apostazja. Powołuje się przy tym na papieża Franciszka i przynależność do Kościoła powszechnego. Jak to wygląda w sensie prawnym?
Jeżeli zajrzymy do Kodeksu Prawa Kanonicznego, to rzeczywiście w sensie prawniczym czyn księdza Cieleckiego nie jest apostazją. Jest zerwaniem jedności z Kościołem rzymskokatolickim. Zresztą ks. Jarosław Cielecki w liście, który skierował do swoich sympatyków, wyraźnie napisał: nie należymy do duchowieństwa rzymskokatolickiego. Wystąpił z Kościoła rzymskokatolickiego i nie jest jego członkiem.
Św. Szarbel należał do Kościoła maronickiego, który nie ma nic wspólnego z tym nowym Kościołem. Kościołów wschodnich jest kilkadziesiąt, większość z nich powstała wskutek podziałów dokonanych na soborach powszechnych w V i VI wieku – prowadzimy z nimi dialog ekumeniczny. 23 Kościoły wschodnie, w tym Kościół maronicki, uznają natomiast prymat biskupa Rzymu. Są to Kościoły katolickie, choć o własnych tradycjach i obrządku, co reguluje Kodeks Kanoniczny Kościołów Wschodnich. Jaki jest status Kościoła maronickiego w Kościele rzymskokatolickim?
Kościół maronicki jest Kościołem katolickim. Słowo ekumenizm nam się tutaj nie przyda, bo dotyczy wyznań chrześcijańskich innych niż katolickie. Wewnątrz Kościoła katolickiego nie mówimy o ekumenizmie tylko o braterskiej, trwającej jedności. W naszej wyobraźni katolicyzm utożsamia się z Kościołem rzymskokatolickim dlatego, że w Polsce dominują katolicy obrządku rzymskiego.
Ale mamy przecież – i to od bardzo dawna – grekokatolików. Wielu przybyszy z Ukrainy należy do Kościoła greckokatolickiego. To nam podpowiada, że Kościół katolicki kierowany przez papieża Franciszka jest szerszym określeniem niż tylko obrządek.
W takim samym sensie mówimy o Kościele maronickim. Jest to ryt maronicki w Kościele rzymskokatolickim, ściśle złączony z papieżem i Stolicą Apostolską. Maronici jako jedyny Kościół katolicki wschodni zachowali nieprzerwaną jedność z Rzymem. Ten Kościół nie zna schizmy. Jego zwierzchnikiem jest patriarcha Antiochii maronitów kard. Béchara Boutros Raï, który rezyduje w Bkerké w Libanie.
Św. Szarbel uznawał prymat biskupa Rzymu. Został beatyfikowany i kanonizowany przez Pawła VI.
Kościół maronicki jest taką wartością i tak cennym elementem w mozaice Kościoła katolickiego, jako jeden z katolickich Kościołów wschodnich, że szerzenie kultu św. Szarbela jest okazją do tego, by to bogactwo odkryć. To jest wielki skarbiec duchowości. Ma niezwykłą historię, liturgię i świętych.
Muszę przyznać, że od kilku lat coraz mocniej fascynuje mnie św. Szarbel jako ten, który otwiera polskim katolikom skarby starożytnej i średniowiecznej duchowości monastycznej Bliskiego Wschodu. Duchowość katolicka jest zakorzeniona w rzeczywistości Ziemi Świętej, do której należy terytorium zamieszkałe przez libańskich maronitów. Jest szansa na to, aby odkryć katolickość św. Szarbela i Kościoła maronickiego.
Dla jasności sytuacji. Wspomniany Katolicki Kościół Narodowy w Polsce został wpisany do rejestru Kościołów i innych związków wyznaniowych w Polsce (jest ich prawie 168), gdyż spełnił pewne wymogi ustalone przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Nie oznacza to uznania przez Stolicę Apostolską. Jeśli ktoś pójdzie za ks. Cieleckim, wybierze schizmę?
Zdecydowanie. Wspólnota, do której przystąpił ks. Jarosław Cielecki to nie jest Kościół katolicki pod zwierzchnictwem papieża Franciszka. To nie jest Kościół katolicki św. Jana Pawła II, św. ojca Maksymiliana Kolbe czy św. Szarbela.
Musimy odróżnić prawodawstwo cywilne od kościelnego. Państwo polskie jest demokratyczne, otwarte na obywateli wszystkich możliwych poglądów, wyznań. Każdy może zarejestrować wyznanie religijne pod nazwą, którą sobie wybierze (jeśli spełni kryteria ministerstwa).
Ale Kościół katolicki, w którym żyjemy, nie jest tworem państwowym. Jest wspólnotą sięgającą czasów Pana Jezusa i apostołów pod zwierzchnictwem papieża w Rzymie. Ks. Cielecki opuścił szeregi duchowieństwa rzymskokatolickiego i to jego wybór. Natomiast my, katoliccy czciciele św. Szarbela, pozostajemy w jedności z papieżem w Rzymie. I o tym mówi komunikat Komisji Konferencji Episkopatu Polski.
Kiedy pracowałam nad książką „Święty Szarbel. Światło z Libanu”, byłam zdumiona pokorą tego mnicha. Jego zgromadzenie zakonne dołożyło do ślubów ubóstwa, posłuszeństwa i czystości czwarty ślub – pokory. Co Księdza Biskupa w nim fascynuje poza tym, że był maronitą?
Zafascynował mnie jako mnich. Już od starożytności mnisi byli wiernymi Pana Jezusa, którzy żyli Słowem Bożym. Psalmami. Biblią. A także liturgią, żywą obecnością Pana Jezusa pośród nas. Mnich to chrześcijanin, który czas poświęca medytacji. A jeśli Pan Bóg takie okazje podsunie, również dzieli się wiarą. Modli się za innych, wstawia się za nimi. I głosi Pana Jezusa.
Więcej wiemy o początkach monastycyzmu w Ziemi Świętej czy w Egipcie lub w Syrii (IV-V wiek). A okazuje się, że tak niedawno, bo wieku XIX żył św. Szarbel, którego styl życia jest prawie identyczny jak starożytnych ojców pustyni. Właśnie w Libanie odkrywamy tradycję monastyczną, klasztorną i eremicką z samych początków chrześcijaństwa. Tam jest duch pierwotnego monastycyzmu. Trwa, a nawet rośnie i się rozwija.
Rok temu byłem w Libanie, miałem okazję odwiedzić maronicie klasztory i spotkać mnichów. Uczestniczyłem w ich liturgii, byłem na wspólnej modlitwie. Kluczem do tej duchowości stał się dla mnie św. Szarbel.
Był ojcem pustyni, który mieszkał w górach. Można go tak nazywać?
Oczywiście. Ojcowie pustyni, pierwotni mnisi, żyli w świątyni przyrody – stworzonej przez Pana Boga. To ręka Pańska uczyniła niebiosa, ukształtowała Ziemię. Oni tak przeżywali przyrodę, w której byli zanurzeni. W Egipcie odosobnienie zapewniała pustynia, a w Libanie – góry Liban.
Z okolic Jeziora Galilejskiego widać ośnieżoną górę Hermon (najwyższy szczyt gór Antyliban w Syrii – MB). To samo pasmo oglądał św. Szarbel. W Biblii są opisane miasta leżące dziś w Libanie: Tyr i Sydon. Przodkinią Libańczyków była Syrofenicjanka znana z Ewangelii. Te miejsca są bardzo blisko klasztoru św. Szarbela w Annaya. Stąd tak duża siła tamtejszego monastycyzmu. Traktuję Szarbela nie jako wyodrębnioną postać, ale jako tego, który otwiera bramę do świata maronitów.
Beatyfikował go Paweł VI podczas ostatniej sesji Soboru Watykańskiego II. Sobór zreformował Kościół, a zarazem skierował ku korzeniom. Reforma jest możliwa tylko wtedy, gdy trzon jest osadzony w korzeniach?
Kościół wzrasta tak jak drzewo. Powinny pojawiać się nowe gałązki, liście i owoce. Zdrowe drzewo co roku jest większe, wyższe i bardziej rozłożyste. W tym sensie jest zawsze nowe. Postępuje naprzód, rozwija się. Ale czerpie z korzeni. Korzenie są cały czas w tym samym miejscu. Chrześcijaństwo, które chciałby wydawać nowe owoce odcinając się od korzeni, skończy jako zeschnięta gałąź na ziemi.
Św. Szarbel dorastał wśród cedrów, które są symbolem nieprzemijalności. Cedr jest też w libańskiej fladze. Czym jest Maronicka Fundacja Misyjna, gdzie czciciele świętego mogą szukać korzeni?
Kiedy byłem w Libanie, odwiedziłam rezerwat cedrów położny u stóp najwyższych gór Libanu. Rząd libański odnawia tam lasy cedrowe, sadząc nowe drzewa. W samym centrum rezerwatu jest źródło nasion. Rosną tam ogromne, pradawne, wielowiekowe cedry. To one są źródłem nasion dla nowych lasów.
Tak właśnie pojmuje swoją rolę Maronicka Fundacja Misyjna. Chcemy czerpać z wielowiekowych wartości, które wskazuje nam ojciec Szarbel – mnich i katolik. Był wierny stolicy apostolskiej w Rzymie. Był mężem modlitwy. Z tych nasion może wyrosnąć cały las wspólnot i domów modlitwy Rodziny św. Szarbela. Nieprzypadkowo jego relikwie są zwykle umieszczanie w zarysie drzewa cedrowego. U mnie na półce też takie stoją.
A czym zajmuje się Fundacja?
Fundacja troszczy się o stronę organizacyjną, wydawniczą, administracyjną kultu i żywo współpracuje z tzw. Rodziną św. Szarbela. Jest od niedawna zarejestrowana w mojej archidiecezji wrocławskiej. Ma stronę internetową, która pomoże zorientować się w jej celach i działalności.
Wczoraj w moje ręce trafił nowy modlitewnik do świętych libańskich wydany przez Fundację. Przedmowę do niego napisał maronicki biskup Michel Aoun, przewodniczący biskupów katolickich w Libanie. Fundacja żywo współpracuje na co dzień z patriarchatem maronickim, a członkami fundacji są zarówno Polacy, jak i Libańczycy.
Staramy się być pomostem między oboma krajami. Każdy, kto przeżywa jakieś dylematy lub wątpliwości związane z kultem św. Szarbela, może się do nas zwrócić o pomoc. Na pewno nie zostawimy go samego.